To była heroiczna walka w szczytnym celu. Niespełna trzy tygodnie temu, grupa przyjaciół wzięła udział w udanej próbie pobicia rekordu Guinnessa w najdłuższym meczu piłki nożnej na zasadach futsalu. Wszystko, by pomóc choremu koledze. Udało nam się porozmawiać z uczestnikiem wydarzenia, który prosto z Warszawy przyjechał w rodzinne strony przywitać Nowy Rok.
Dokonali niemożliwego. Charytatywnie dla Tomka...!
Od 90 do 130 kilometrów - tyle przebiegł każdy z uczestników najdłuższego w historii meczu futsalowego. Zaczęli w piątek 7 grudnia w Hali OSiR w warszawskiej dzielnicy Praga Południe. Zaczęli z „wysokiego C”. Czwórka sędziów z Nidzicy, którzy podjęli się zadania sędziować to niezwykłe wydarzenie, nie dowierzała, że tym chłopakom uda się osiągnąć cel.
- Za duże tempo. Chłopaki obrali za duże tempo, mogą tego nie wytrzymać - mówił nam w kuluarach jeden z nich.
A oni niczym w transie rozkręcali się z każdą minutą, z każdą sekundą. To była walka z samym sobą, z przeciwnościami, z psychiką, ze zmęczeniem. W strefach odpoczynku z pomocą wkraczali masażyści, których praca także przyczyniła się do końcowego sukcesu.
Od początku było wiadomo, że ci faceci wzięli się do sprawy na poważnie. Większość z nich intensywnie trenuje. Grają w klubach piłkarskich, biegają, biorą udział w Runmagedon’ach, niektórzy mają za sobą 100-kilometrowe biegi z przeszkodami na Saharze i Kaukazie. Wiedzieli, że nie mogą się poddać. Dlaczego? Bo walczą dla swojego chorego kolegi.
Przypomnijmy, że cała akcja została przeprowadzona z myślą o Tomku Wichrowskim, u którego niespełna rok temu zdiagnozowano złośliwy nowotwór. Ponieważ 40-latek był bardzo aktywny fizycznie, jego przyjaciele postanowili wykorzystać sport, aby pomóc mu zbierać fundusze niezbędne do walki z chorobą. Właśnie dlatego w dniach 7-9 grudnia wzięli udział w próbie pobicia rekordu Guinnessa w długości meczu futsalowego.
Udało nam się porozmawiać z Karolem Draśpą, który wziął udział w tym niezwykłym meczu. Karol pochodzi z Gronowa w gminie Rybno (pow. działdowski). Obecnie mieszka w Brodnicy, jest też związany z powiatem nowomiejskim - gra w lokalnej drużyne KS Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Po zakończeniu spotkania z dumą wyszedł na parkiet w koszulce biało-niebieskich.
- Najtrudniejszym momentem wydarzenia była końcówka pierwszej nocy. Po około 15 godzinach gry, gdy za oknem od dłuższego czasu było ciemno, a w hali przebywało bardzo mało osób, pojawiły się pierwsze oznaki olbrzymiego wysiłku. Dodatkowo różnica bramkowa zaczęła być coraz wyraźniejsza i przegrywająca ekipa nieco siadła psychicznie - opowiada Karol Draśpa. - Jednak nikt z nas nawet nie pomyślał, żeby zrezygnować. Z tyłu głowy mieliśmy jeden cel - pobić rekord i pomóc Tomkowi w walce z chorobą.
Na zdjęciu nasz rozmówca:
Z tym niezwykle trudnym zadaniem zmierzyło się 24 zawodników. Do Warszawy przyjechali z całej Polski: Poznań, Kraków, Olsztyn, Wrocław… Ekipa podzieliła się na dwie drużyny - #TeamPletwa, którego kapitanem był Marcin Ćwirzeń oraz #TeamZaku z Tomaszem Żakiem na czele.
Uczestnicy spotkania byli perfekcyjnie przygotowani nie tylko pod względem znajomości wytycznych komisji ds. rekordów, ale także do samego meczu. Przed pierwszym gwizdkiem ustalona została taktyka zmian, której udało się trzymać przez cały czas bicia rekordu. W ciągu dnia zmieniali się pojedynczo co 20 minut. Każdy przebywał zatem na parkiecie przez 100 minut. W każdym zespole było siedmiu rezerwowych, dlatego czas odpoczynku był dłuższy i wynosił 140 minut. Wynika z tego, że dzienny cykl trwał 4 godzin.
W nocy czas między zmianami był wydłużany do 30 minut. Czas spędzony na boisku w tym cyklu wynosił 150 minut, na odpoczynku natomiast 210. Sumując to wszystko, okazuje się, że każdy zawodnik przebywał na parkiecie średnio przez około 22 godziny. W tym czasie pokonał dystans… od 90 do 130 kilometrów. Obie drużyny strzeliły łącznie 1616 goli, a lepszy okazał się #TeamPletwa, zwyciężając 1054:562.
Po ostatnim gwizdku sędziego wszyscy rzucili się na parkiet. To była szaleńcza radość. Mimo, że w tym momencie nie do wszystkich docierało, co dokonali, ale każdy z nich był świadomy, że ich wysiłek nie poszedł na marne. Teraz pozostaje tylko poczekać na oficjalne potwierdzenie rekordu przez Biuro Rekordów Gunnessa w Londynie. Czy będą kolejne inicjatywy?
- Pobicie rekordu to tylko początek - mówi Draśpa. - Spotkaliśmy się ostatnio z chłopakami, by omówić kolejną akcję. Pomysłów jest sporo, ale nie chcę teraz zdradzać szczegółów. Jednego możecie być pewni - chcemy ponownie zrobić coś wielkiego!
Spotkanie ekipy:
By zorganizować tak dużą akcję potrzebne jest wsparcie sponsorów.
- W imieniu swoim i całej ekipy jeszcze raz dziękuję wszystkim sponsorom, darczyńcom, wszystkim firmom, które przyłączyły się do nas i wsparły w organizacji tego wydarzenia. Bez Was nie byłoby to możliwe. Mamy nadzieję, że przy kolejnych akcjach charytatywnych także uda nam się nawiązać współpracę z przedsiębiorcami - dodaje Karol Draśpa.
Nasz rozmówca opowiedział także o przygotowaniach do meczu.
- Przygotowywałem się krótko, ale intensywnie dlatego, że do samego końca leczyłem uraz kolana, który wykluczył mnie na pół roku z gry w Drwęcy. Chciałem z tego miejsca podziękować Dawidowi Derkowskiemu z Nowego Miasta oraz specjalistom Adrianowi i Tomkowi z Lentamedica w Warszawie. Piotr Zajączkowski również miał swój duży wkład w moim przygotowaniu fizycznym – Dziękuje Piotrze!
51 godzin gry to nie lada wyzwanie a trudy spotkania odczuwane są do dzisiaj.
- Mimo faktu, że minęły już 3 tygodnie od rekordu to nie mogę powiedzieć, że jestem wypoczęty! Tak naprawdę jestem bardzo zmęczony i odczuwam bóle - mówi dalej Karol Draśpa. - Chciałem wznowić treningi biegowe, ale mój organizm mówi zdecydowanie NIE! Zagrałem 2 mecze ligowe na hali sportowej w Rybnie, jestem tam jednak cieniem samego siebie – to cena jaką się płaci za tak duży wysiłek.
Dzięki historycznemu meczowi udało się zgromadzić niecałe 10 tysięcy na leczenie Tomka Wichrowskiego. To kropla w morzu potrzeb, bo celem jest zebranie 60 tysięcy złotych. Prosimy Was o wsparcie zbiórki dla Tomka Wichrowskiego. Z apelem zwraca się nasz rozmówca, (nieoficjalny) rekordzista Guinnessa:
- Pomóżmy Tomkowi stanąć na nogi. Jego leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne. Zależy nam, żeby wrócił jak najszybciej do zdrowia. To świetny facet i fighter, którego możemy postawić sobie za wzór do naśladowania. Mam dla Was WYZWANIE! Każdemu, kto wpłaci jakąkolwiek kwotę stawiam DARMOWĄkawę. Wpłać środki, zrób zrzut z ekranu i napisz do mnie za pośrednictwem portalu.
Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/mbyz9a
Na koniec naszej rozmowy zapytaliśmy Karola o jeszcze jedną sprawę…
- Podobno jesteś jednym z kandydatów do gry w piłkarskiej Reprezentacji TVP, w której od niedawna pracujesz. Czy możesz potwierdzić, że dołączysz do charytatywnej drużyny Telewizji Polskiej?
- Mogę jedynie odpowiedzieć, że jeśli będzie taka okazja dowiecie się, o tym pierwsi - zakończył z uśmiechem rozmowę Karol Draśpa.
fot. zdjęcie z treningu Reprezentacji TVP
Daniel Zdanowski
fot. DlaWas.info, organizatorzy
- Za duże tempo. Chłopaki obrali za duże tempo, mogą tego nie wytrzymać - mówił nam w kuluarach jeden z nich.
A oni niczym w transie rozkręcali się z każdą minutą, z każdą sekundą. To była walka z samym sobą, z przeciwnościami, z psychiką, ze zmęczeniem. W strefach odpoczynku z pomocą wkraczali masażyści, których praca także przyczyniła się do końcowego sukcesu.
Od początku było wiadomo, że ci faceci wzięli się do sprawy na poważnie. Większość z nich intensywnie trenuje. Grają w klubach piłkarskich, biegają, biorą udział w Runmagedon’ach, niektórzy mają za sobą 100-kilometrowe biegi z przeszkodami na Saharze i Kaukazie. Wiedzieli, że nie mogą się poddać. Dlaczego? Bo walczą dla swojego chorego kolegi.
Przypomnijmy, że cała akcja została przeprowadzona z myślą o Tomku Wichrowskim, u którego niespełna rok temu zdiagnozowano złośliwy nowotwór. Ponieważ 40-latek był bardzo aktywny fizycznie, jego przyjaciele postanowili wykorzystać sport, aby pomóc mu zbierać fundusze niezbędne do walki z chorobą. Właśnie dlatego w dniach 7-9 grudnia wzięli udział w próbie pobicia rekordu Guinnessa w długości meczu futsalowego.
Udało nam się porozmawiać z Karolem Draśpą, który wziął udział w tym niezwykłym meczu. Karol pochodzi z Gronowa w gminie Rybno (pow. działdowski). Obecnie mieszka w Brodnicy, jest też związany z powiatem nowomiejskim - gra w lokalnej drużyne KS Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Po zakończeniu spotkania z dumą wyszedł na parkiet w koszulce biało-niebieskich.
- Najtrudniejszym momentem wydarzenia była końcówka pierwszej nocy. Po około 15 godzinach gry, gdy za oknem od dłuższego czasu było ciemno, a w hali przebywało bardzo mało osób, pojawiły się pierwsze oznaki olbrzymiego wysiłku. Dodatkowo różnica bramkowa zaczęła być coraz wyraźniejsza i przegrywająca ekipa nieco siadła psychicznie - opowiada Karol Draśpa. - Jednak nikt z nas nawet nie pomyślał, żeby zrezygnować. Z tyłu głowy mieliśmy jeden cel - pobić rekord i pomóc Tomkowi w walce z chorobą.
Na zdjęciu nasz rozmówca:
Z tym niezwykle trudnym zadaniem zmierzyło się 24 zawodników. Do Warszawy przyjechali z całej Polski: Poznań, Kraków, Olsztyn, Wrocław… Ekipa podzieliła się na dwie drużyny - #TeamPletwa, którego kapitanem był Marcin Ćwirzeń oraz #TeamZaku z Tomaszem Żakiem na czele.
Uczestnicy spotkania byli perfekcyjnie przygotowani nie tylko pod względem znajomości wytycznych komisji ds. rekordów, ale także do samego meczu. Przed pierwszym gwizdkiem ustalona została taktyka zmian, której udało się trzymać przez cały czas bicia rekordu. W ciągu dnia zmieniali się pojedynczo co 20 minut. Każdy przebywał zatem na parkiecie przez 100 minut. W każdym zespole było siedmiu rezerwowych, dlatego czas odpoczynku był dłuższy i wynosił 140 minut. Wynika z tego, że dzienny cykl trwał 4 godzin.
W nocy czas między zmianami był wydłużany do 30 minut. Czas spędzony na boisku w tym cyklu wynosił 150 minut, na odpoczynku natomiast 210. Sumując to wszystko, okazuje się, że każdy zawodnik przebywał na parkiecie średnio przez około 22 godziny. W tym czasie pokonał dystans… od 90 do 130 kilometrów. Obie drużyny strzeliły łącznie 1616 goli, a lepszy okazał się #TeamPletwa, zwyciężając 1054:562.
Po ostatnim gwizdku sędziego wszyscy rzucili się na parkiet. To była szaleńcza radość. Mimo, że w tym momencie nie do wszystkich docierało, co dokonali, ale każdy z nich był świadomy, że ich wysiłek nie poszedł na marne. Teraz pozostaje tylko poczekać na oficjalne potwierdzenie rekordu przez Biuro Rekordów Gunnessa w Londynie. Czy będą kolejne inicjatywy?
- Pobicie rekordu to tylko początek - mówi Draśpa. - Spotkaliśmy się ostatnio z chłopakami, by omówić kolejną akcję. Pomysłów jest sporo, ale nie chcę teraz zdradzać szczegółów. Jednego możecie być pewni - chcemy ponownie zrobić coś wielkiego!
Spotkanie ekipy:
By zorganizować tak dużą akcję potrzebne jest wsparcie sponsorów.
- W imieniu swoim i całej ekipy jeszcze raz dziękuję wszystkim sponsorom, darczyńcom, wszystkim firmom, które przyłączyły się do nas i wsparły w organizacji tego wydarzenia. Bez Was nie byłoby to możliwe. Mamy nadzieję, że przy kolejnych akcjach charytatywnych także uda nam się nawiązać współpracę z przedsiębiorcami - dodaje Karol Draśpa.
Nasz rozmówca opowiedział także o przygotowaniach do meczu.
- Przygotowywałem się krótko, ale intensywnie dlatego, że do samego końca leczyłem uraz kolana, który wykluczył mnie na pół roku z gry w Drwęcy. Chciałem z tego miejsca podziękować Dawidowi Derkowskiemu z Nowego Miasta oraz specjalistom Adrianowi i Tomkowi z Lentamedica w Warszawie. Piotr Zajączkowski również miał swój duży wkład w moim przygotowaniu fizycznym – Dziękuje Piotrze!
51 godzin gry to nie lada wyzwanie a trudy spotkania odczuwane są do dzisiaj.
- Mimo faktu, że minęły już 3 tygodnie od rekordu to nie mogę powiedzieć, że jestem wypoczęty! Tak naprawdę jestem bardzo zmęczony i odczuwam bóle - mówi dalej Karol Draśpa. - Chciałem wznowić treningi biegowe, ale mój organizm mówi zdecydowanie NIE! Zagrałem 2 mecze ligowe na hali sportowej w Rybnie, jestem tam jednak cieniem samego siebie – to cena jaką się płaci za tak duży wysiłek.
Dzięki historycznemu meczowi udało się zgromadzić niecałe 10 tysięcy na leczenie Tomka Wichrowskiego. To kropla w morzu potrzeb, bo celem jest zebranie 60 tysięcy złotych. Prosimy Was o wsparcie zbiórki dla Tomka Wichrowskiego. Z apelem zwraca się nasz rozmówca, (nieoficjalny) rekordzista Guinnessa:
- Pomóżmy Tomkowi stanąć na nogi. Jego leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne. Zależy nam, żeby wrócił jak najszybciej do zdrowia. To świetny facet i fighter, którego możemy postawić sobie za wzór do naśladowania. Mam dla Was WYZWANIE! Każdemu, kto wpłaci jakąkolwiek kwotę stawiam DARMOWĄkawę. Wpłać środki, zrób zrzut z ekranu i napisz do mnie za pośrednictwem portalu.
Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/mbyz9a
Na koniec naszej rozmowy zapytaliśmy Karola o jeszcze jedną sprawę…
- Podobno jesteś jednym z kandydatów do gry w piłkarskiej Reprezentacji TVP, w której od niedawna pracujesz. Czy możesz potwierdzić, że dołączysz do charytatywnej drużyny Telewizji Polskiej?
- Mogę jedynie odpowiedzieć, że jeśli będzie taka okazja dowiecie się, o tym pierwsi - zakończył z uśmiechem rozmowę Karol Draśpa.
fot. zdjęcie z treningu Reprezentacji TVP
Daniel Zdanowski
fot. DlaWas.info, organizatorzy
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj