List od ziomka - przekroczenie granicy - rzeczywistość
Poniedziałek, dzień jak co dzień, trzeba wstać i ogarnąć się do pracy. W magazynie gdzie pracujemy wraz żoną doznajemy szoku- biuro pracy przez jakie pracujemy przysyła ludzi z innych zakładów. Zakładów objętych kwarantanną przez wykrycie koronawirusa. No ale jak to? Przecież te osoby są potencjalnymi nosicielami i mogą zarażać. Przez 8 godzin staramy trzymać się na dystans od tych osób.
Nareszcie, koniec pracy. Zastanawiamy się z żoną co dalej, skoro tak naprawdę zagrożenie jest lekceważąco traktowane przez pracodawcę. Zapada decyzja, że wracamy do kraju. Jak stwierdziła żona- tam przynajmniej ktoś się o nas martwi (rodzina). Dwa dni zajęło nam załatwienie wszystkich formalności. W miedzy czasie obdzwoniliśmy infolinie NFZ jak i również sanepid by mieć jak największe rozeznanie w sprawie powrotu. Dzwoniąc do sanepidu. Pani, z którą rozmawiałem mówiła, by ograniczyć wyjścia z auta do minimum, że lepiej zatrzymać się gdzieś w lesie na „siku” niż korzystać z toalet, tak aby uniknąć zakażenia. Ponadto po zaznaczeniu, że mogliśmy mieć kontakt z osobami zarażonymi kazano nam zgłosić się na oddział zakaźny celem zrobienia wymazu i upewnienia się co do naszego stanu zdrowia.
No i nadszedł dzień wyjazdu „auto spakowane”, ostatnie tankowanie na terenie Holandii i ruszamy do kraju. Trasa mija w miarę szybko, nie ma tłoku. Co jakiś czas mija nas auto na polskich numerach rejestracyjnych z załadowanymi bagażami pod sufit. Pewnie wracają tak jak i my, wracają by przeżyć... Około 10 km przed przejściem granicznym w Słubicach prawy pas zaczyna się korkować przez ciężarówki, które nie mają jakiejś większej kontroli. Lewy pas na szczęście pusty. Dojeżdżamy niemalże do samej granicy, przed nami jest jakieś 10 - 15 aut. Jadąc powoli do przodu, zatrzymuje nas pan ubrany w kombinezon, maseczkę, gogle i mierzy nam temperaturę (wszystko w normie), każe jechać dalej. Jakieś 100 metrów dalej zatrzymuje nas straż graniczna...
- Dzień dobry, państwo w jakim celu wjeżdżają do kraju?
- Dzień dobry, wracamy na stałe do kraju.
- To proszę wypełnić deklarację i podjechać pod dwójeczkę (stanowisko odprawiania pojazdów na granicy).
Dostajemy dwie kartki A4, po jednej na osobę. Widnieją na nich miejsca by wpisać m.in swoje dane, skąd wracamy, numer kontaktowy oraz najważniejsze- gdzie będziecie spędzać kwarantannę. Wszystko wypełnione, podjeżdżamy do pana, który stoi na końcu stanowiska
nr 2 i dajemy deklarację. Całość zajęła nam 15- 20 minut. Całe szczęście bo w pierwszych dnia zamknięcia granic stało się po kilkanaście godzin. Ruszamy dalej. Mijają kolejne godziny, kolejne kilometry za nami. Żona dzwoni na infolinię sanepidu z informacją że będziemy późnym wieczorem na oddziale zakaźnym i czy nas przyjmą mimo późnej pory. Odpowiedź brzmi- tak, badania wykonywane są całodobowo. Zapada zmrok, wjeżdżamy do jednego z miast naszego województwa. I co widzimy, grupki paro osobowe młodych ludzi w wieku 20- 25 i aż mi się gotuje jak można być tak nieodpowiedzialnym. Co najlepsze że dziś będąc już kolejny dzień na kwarantannie w sieci czytam że w tym mieście zaczyna szerzyć się epidemia i nawet osoby piastujące najwyższe stanowiska w tym rejonie załapały to „cholerstwo”. Uff dojeżdżamy wreszcie do Ostródy. Dzwonimy do pielęgniarek i opisujemy całą sytuacje. Najpierw izba przyjęć, pani daje nam maseczki, rękawiczki mamy już założone i pojedynczo wpuszcza nas do szpitala. Wypełniamy dokumenty i udajemy się pod oddział zakaźny. Tam biorą nam wymaz z nosa i gardła, w sumie trzy patyczki. Dostajemy kartkę z wszelkimi informacjami jak postępować w czasie kwarantanny i ruszamy pod wskazany w deklaracji na granicy adres by odbyć obowiązkowe 14 dni odizolowania.
Kwarantanna dzień 1. Telefon z sanepidu, czy dotarliśmy, czy ma kto nam robić zakupy? I tu taka ciekawostka, jeśli ktoś jest na kwarantannie i nie ma osoby która może Wam zrobić zakupy, to nie wychodźcie, swoją pomoc oferują takie instytucje jak MOPS, GOPS itp. Wystarczy się wszystkiego dowiedzieć poprzez wykonanie telefonu do sanepidu. Ponadto pani z sanepidu informuje nas, że gdy tylko będzie miała wyniki naszego wymazu od razu nas poinformuje. Czas mija do wieczoru, tysiąc myśli chodzi po głowie
"a co jeśli mam koronawirusa"
"Jak długo będę na to chorować"
"A co jeśli nie wyzdrowieje"
No i jest, wiadomość z sanepidu- "Państwa wyniki są ujemne" UFFF.... teraz tylko odbyć kwarantannę do końca. Zapytacie czemu skoro jesteśmy zdrowi? Kwarantanna nakładana jest z urzędu na każdego kto przekracza granice.
A teraz kilka słów do wszechobecnych „hejterów”. Wiele razy czytam komentarze po co wracacie z zagranicy, „wypięliście” się na Polskę itp.
I wiecie co, wstyd mi za Was. Owszem są osoby pracujące zagranicą lub też mieszkające tam na stałe, czy to w Holandii, czy w Niemczech, od których jedno co usłyszymy o ojczyźnie to obelgi na temat kraju. Smutne, ale niestety prawdziwe.... sam spotkałem niejednokrotnie taką osobę. Ale są także osoby, takie jak ja, gdzie wyjeżdżają tylko po to by zarobić pieniądze na marzenia, na nowe auto, na dom, na mieszkanie. Są to osoby, które nigdy nie wyrzekły się swojej ojczyzny, języka czy też historii. To osoby które spędzają każdy wolny dłuższy czas w kraju z rodziną. Dla tych osób praca zagranicą jest jak wydłużona delegacja- odkładam pieniądze, wracam i żyje w Polsce.
ZATEM NIE WRZUCAJCIE WSZYSTKICH WRACAJĄCYCH DO JEDNEGO WORA I NIE OCENIAJCIE WSZYSTKICH WEDŁUG JEDNEJ MIARY.
#zostańwdomu
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj